„Nie
ma przypadków; są tylko znaki”
ksiądz
Bronisław Bozowski
Po
zakończeniu liczenia głosów w wyborach samorządowych a.d.
2014, nocą z niedzieli na poniedziałek, krótko po tym jak
poszczególne komitety zsumowały wreszcie nieoficjalne cyferki
otrzymane z wszystkich obwodów, a ich członkowie opublikowali
je na facebook'u i nawet zdążyli skomentować; w Skierniewicach
zapłonęły ognie piekielne, a nad nimi zwisła czarna chmura
toksycznego pyłu i dymu, kształtem przypominająca popiersie samego
prezydenta Leszka Trębskiego. Momentami... i tylko niektórym
oczywiście.
Unosiła
się ona znad hal dawnego Rawentu. Tym razem nic już nie było w
stanie uratować tych pechowych pamiątek minionej świetności
przemysłowej miasta. Mimo sprawnej akcji gaśniczej skierniewickich
strażaków magazyny doszczętnie spłonęły, wraz ze
zmagazynowanymi w nich tysiącami metrów sześciennych materii
organicznej nadającej się do recyclingu, niesprawiedliwie nazywanej
śmieciami.
Dla
wielu mieszkańców znak to był symboliczny – właśnie
zakończyła się era „Wielkiego Magazyniera” - wieszczyli z
piorunującą mieszanką egzaltowanej radości i głębokiego smutku
– nadeszła nareszcie epoka samorządności realnej, samoświadomej,
odważnej i odpowiedzialnej!
Ech
życie...
Magazyny
Rawentu i bez tego pożaru miały znaczenie symboliczne dla
większości Skierniewiczan czekających na Godota. Symbolizowały
mękę wieloletniej tęsknoty za strategicznym inwestorem, który
przybędzie by wskrzesić czasy przemysłowej świetności i zapewnić
miastu socjalistyczny dobrobyt.
Jeszcze proroka mi przepowiedz następnym razem w artykule swoim, normalny idiotyzm.
OdpowiedzUsuń