wtorek, 18 listopada 2014

Znaki na skierniewickim niebie


Nie ma przypadków; są tylko znaki

                         ksiądz Bronisław Bozowski


 


Po zakończeniu liczenia głosów w wyborach samorządowych a.d. 2014, nocą z niedzieli na poniedziałek, krótko po tym jak poszczególne komitety zsumowały wreszcie nieoficjalne cyferki otrzymane z wszystkich obwodów, a ich członkowie opublikowali je na facebook'u i nawet zdążyli skomentować; w Skierniewicach zapłonęły ognie piekielne, a nad nimi zwisła czarna chmura toksycznego pyłu i dymu, kształtem przypominająca popiersie samego prezydenta Leszka Trębskiego. Momentami... i tylko niektórym oczywiście.
Unosiła się ona znad hal dawnego Rawentu. Tym razem nic już nie było w stanie uratować tych pechowych pamiątek minionej świetności przemysłowej miasta. Mimo sprawnej akcji gaśniczej skierniewickich strażaków magazyny doszczętnie spłonęły, wraz ze zmagazynowanymi w nich tysiącami metrów sześciennych materii organicznej nadającej się do recyclingu, niesprawiedliwie nazywanej śmieciami.
Dla wielu mieszkańców znak to był symboliczny – właśnie zakończyła się era „Wielkiego Magazyniera” - wieszczyli z piorunującą mieszanką egzaltowanej radości i głębokiego smutku – nadeszła nareszcie epoka samorządności realnej, samoświadomej, odważnej i odpowiedzialnej!
Ech życie...



Magazyny Rawentu i bez tego pożaru miały znaczenie symboliczne dla większości Skierniewiczan czekających na Godota. Symbolizowały mękę wieloletniej tęsknoty za strategicznym inwestorem, który przybędzie by wskrzesić czasy przemysłowej świetności i zapewnić miastu socjalistyczny dobrobyt.

1 komentarz:

  1. Jeszcze proroka mi przepowiedz następnym razem w artykule swoim, normalny idiotyzm.

    OdpowiedzUsuń